piątek, 15 marca 2013

Powrót... I moje przemyślenia

Dawno nic nowegonie było, ale czas mnie bardzo ograniczał... niestety, muszę się w końcu nauczyć zarządzania czasu- najwyższa pora!

Ostatnio zainspirował mnie post Belli- "Możesz być kim tylko zechesz...", zastanowiłam się i ja kim właściwie chciałabym być, gdzie będę za lat 5 czy 10 i czy będę mogła powiedzieć "TAK! To jest TO co od zawsze chciałam robić, to jest TO co kocham i TO w czym się spełniam". Na chwilę obecną nie jestem zadowolona z tego co się dzieje w moim życiu. Za parę miesięcy kończę studia magisterskie, które nie zapewniają mi pracy, bo jak się okazuje nie mam uprawnień, nie mogę pracować ani w szkole, ani nie mogę być terapeutą (licencjat mam z pedagogiki opiekuńczo- wychowawczej z terapią pedagogiczną). Wybór tej uczelni to był największy błąd- cóż... tego już się nie da zmienić.
Stoję teraz przez wyborem kolejnej ścieżki, jaką jest wybór.. no właśnie... czego?! Podyplomówki, kolejnych studiów 3+2, czy spełnić swoje marzenie i iść na psychologię. Mam kompletny mętlik w głowie, chciałabym mieć pewność, że której opcji nie wybiorę tam będę miała możliwość pracy w zawodzie. Obcna praca to totalna męczarnia, codziennie jak zadzwoni się budzik nie mam totalnie ochoty wstać, nikt mnie tam nie docenia, nie mam szans rozwoju. Cóż... mam nadzieję, że w końcu szczęście i do mnie się uśmiechnie i znajdę swoją wymarzoną pracę.

Motywacja do zrobienia czegokolwiek jest w opłakanym stanie, nawet wykonywanie domowych obowiązków jest dla mnie nie lada wyzwaniem, nie wspominając o tym, że do końca kwietnia założyłam sobie, że napiszę całą pracę magsterską- na razie idzie mi tragicznie... Ehh


Jedyną pozytywną rzeczą ostatnich dni jest to, że na wizażu udało mi się w dostaniu się do 50 testujących specyfiki odchudzające. Przez najbliższe 8 tygodni będę wcinać wielkie tabletki, które ledwo przechodzą mi przez gardło :) Zobaczymy efekty w maju! :)

Przepraszam za tak smętny post po takiej nieobecności, ale mam parszywy humor, wszystko mnie drażni i nie jest fajnie.


Pozdrawiam
Linka!

niedziela, 10 lutego 2013

Ulubieńcy czyli żele pod prysznic :)

Hej! :)

w końcu zebrałam się do następnego posta- niestety nie mam czasu żeby pisać częściej, a poza tym mój aparat chwilowo padł więc cykam zdjęcia telefonem- wiem nie są najlepszej jakości ale cóż... ;)

dzisiejszy post będzie dotyczył ulubieńców do pielęgnacji ciała na pierwszy rzut leci żel Isana Creme Dusche masło shea i owoc pasji oraz Luksja wanilia z olejkiem migdałowym :)
Jak widać nie mam stu żeli na jeden raz :) zwykle jest tak że jeden mi się kończy i wtedy kupuję drugi :)
a teraz zapraszam do szczegółowego zapoznania się z owymi cudami ;)

Na pierwszy ogień idzie: 
Isana Creme Dusche- masło shea i owoc pasji ;)
Opis producenta na opakowaniu:
  • czyści i pielęgnuje,
  • działanie pielęgnacyjne: ISANA kremowy żel pod prysznic masło shea i owoc pasji umożliwia optymalną pielęgnację wrażliwej skóry. Żel pod prysznic delikatnie czyści skórę, a bazujące na maśle shea składniki sprawiają, że skór astaje się aksamitnie miękka
  • tolerancja przez skórę: pH przyjazne dla skóry- potwierdzona dermatologicznie.
Sama buteleczka wykonana jest z plastiku o pojemności 300 ml. Zapach jest rewelacyjny, ale niestety tylko w opakowaniu, na skórze już niestety nie czuć, a ja lubię jak żel zostawia zapach, ale zapewne nie tylko ja tak mam ;)
Skóra faktycznie po umyciu jest miękka i aksamitna, aż chce się jej dotykać :)

Zakupiłam go w cenie promocyjnej za 2,99, poza promocją kosztuje ok 4 zł, więc cena wygórowana nie jest. 
Swoją drogą uwielbiam Isanowe żele pod prysznic i mogę je polecić! :)

Czas na :
Lukska Creamy wanilia z olejkiem migdałowym

Mamy spory wybór zapachów jeżeli chodzi o Luksję:
(zdjęcie zapożyczone z ceneo.pl)

Opis producenta na opakowaniu: 


Uwielbiam! Pieni się rewelacyjnie, w przeciwieństwie do Isany zapach utrzymuje się dłuuugo na skórze tylko jest jeden mały mankament... jak dla mnie jest mało wydajny. Po Luksji mam odżywioną, gładką, przyjemną skórę.
Opakowanie jest przyjemnie wyprofilowane przez co nie wyślizguje się z mokrych dłoni, za 500 zapłaciłam ok.9 zł, ale jak na małą wydajność jest to dużo.

Nigdy nie kupuję tego samego żelu po raz kolejny, bo szybko nudzą mi się zapachy, chociaż powracałam parę razy do Ziaji masło kakaowe, zapach obłędny, super nawilżona skóra :)


A Wy jaki najbardziej lubicie żel pod prysznic?

PS. mimo że mamu zaraz połowę lutego, biorę się za kreślenie swoich celów na ten rok! :) ale o tym już niedługo!:)

Pozdrawiam
Linka! :)

wtorek, 29 stycznia 2013

Motywacjo, gdzie jesteś...?

Dzisiejszą notkę poświęcę temu co zgubiłam gdzieś po drodze w wypełnianiu postanowień- MOTYWACJA.
Miałam wielkie plany, ambitne postanowienia, i co..nic. Pod koniec roku zaintrygowana postami innych blogerek o postanowieniach noworocznych postanowiłam stworzyć swoją listę. Znalazło się na niej punktów 19, byłam szczęśliwa że Nowy Rok już nadsz3edł bo byłam pełna zapału i nadziei, że 2013 rok okaże się o niebo lepszy niż ten poprzedni, mimo że nie narzekam :)

Na początku- rewelacja, codziennie skrzętnie wypełniałam swoje plany ambitnie zapisywałam w tabelce, którą stworzyłam i wydała mi się idealna;
na czerwono zaznaczam te rzeczy, których nie zrobiłam, na zielono te, które zrobiłam. Owszem fajne rozwiązanie bo widać jak się było systematycznie. Codziennie na wieczór robiłam podsumowanie dnia i miałam pełny obraz tego jak spożytkowałam dzień. Jednak, kiedy przestałam regularnie robić to na liście było, przestałam i zaznaczać w tabelce.
Udawało mi się przez pierwsze 2 tygodnie, potem a to nauka do sesji, a to zajęcia, potem znalazłam pracę i nie po drodze było mi to ćwiczeń, a tak chciałam w sobie wyrobić nawyk codziennego ćwiczenia (chociaż nie powiem, cały czas próbuję przemówić do własnego rozsądku, że czas najwyższy znowu zacząć to robić:)

Teraz przerzuciłam się na zapiski w kalendarzu, bo leżał sobie taki smutny nie zapisany, więc go wykorzystałam. Oto weekendowe zapiski w kalendarzu:
Zapisuję wszystko, nawet te najprostsze, oczywiste rzeczy typu: sprzątanie, obiad, jakieś zakupy. Jak na razie idzie idealnie :)


Mam nadzieję, że w końcu znajdę to, co zgubiłam, właśnie nieszczęsną motywację, bo jej baaaardzo potrzebuję  :)

Pozdrawiam,
Linka!

wtorek, 22 stycznia 2013

Początki zawsze najgorsze... :)

Witajcie!

Długo nosiłam się z zamiarem założenia bloga, wiele czasu poświęciłam na rozmyślanie o czym mogłabym pisać, z czym mogłabym się z Wami dzielić i któregoś pięknego dnia postanowiłam że nadszedł ten czas żebym i ja miała swoje miejsce w sieci- oto powstał blog Linki-świat :)
O czym będę pisała...? Przede wszystkim wiodącymi tematami będą:

kosmetyki- co przetestowałam, moje spostrzeżenia i opinie, czyli recenzje;

uroda- jakie zabiegi stosuję kiedy rozpieszczam swoje ciało w domowym zaciszu :)

samorealizacja- zainspirowana blogami o motywacji i samorozwoju chcę zmienić swoje nawyki i popracować nas sobą, a więc będę się dzieliła z Wami moimi pomysłami na pilnowanie swojej motywacji i systematyczności, jakie projekty realizuję aktualnie- a trochę tego jest, a niestety czas mi nie pozwala na ich realizację, z czego pracuję nad znalezieniem czasu na to, mimo że sesja ciągle trwa :P

książki, książki, książki- ostatnio znów powróciłam do swojej dawnej miłości :) był czas kiedy biblioteki nie odwiedzałam z pół roku, a teraz wypożyczam 5 książek i je pochłaniam w strasznie szybkim tempie, a teraz kiedy w końcu znalazłam pracę, niestety nie mam już tyle czasu co na bezrobociu, mimo tego uwielbiam czytać i zawsze znajdę chociaż chwilę chociażby w pociągu :)
Między tymi głównymi tematami będzie się przewijał wątek kulinarny, może nie aż tak często jak reszta, ale postaram się podrzucać jakieś przepisy, które testowałam na swoim małżonku :)

Może spłodziłam za długi post jak na pierwszy raz, ale w końcu od czegoś trzeba zacząć, prawda? Mam nadzieję, że znajdę swoich czytaczy (:D) i nie będę pisała sama dla siebie :)
I jak na razie mój blog będzie dosyć prosty, ponieważ muszę ogarnąć co i jak się tu dodaje, zmienia, poprawia i upiększa :)

Pozdrawiam,
Linka!